środa, 22 kwietnia 2015

Amsterdam - podejście pierwsze

W minioną niedzielę wybraliśmy się do Amsterdamu. 





Wrażenia, raczej średnie. Kiedy tylko wyszliśmy z dworca od razu wpadliśmy w turystyczny kierat. Tłumy ludzi, wąskie chodniki, straszny gwar. Miasto nie do polecenia rodzinie z dzieckiem, które krzyczy, że chce wyjść z wózka i chodzić samo. 

Wesołe miasteczko na Placu Dam. Na szczęście Zosia podczas mijania tej atrakcji spała:)

Centrum Amsterdamu to właściwie wielka galeria handlowa, na jednej ulicy naliczyliśmy pięć H&M-ów. Ludzie biegają od sklepu do sklepu jakby cała ich turystyka polegała na nakupowaniu ubrań, wypaleniu skręta i odwiedzeniu dzielnicy czerwonych latarni. 

Pomagam Anecie wybrać kartki;P

Głównym celem naszego wyjazdu było muzeum Van Gogha, nie pomyśleliśmy jednak, że w słoneczną niedzielę będzie więcej chętnych na taką atrakcję. Kolejka do wejścia była tak duża, że po jej zobaczeniu zrezygnowałyśmy z Anetą z możliwości napawania oczu malarstwem mego mistrza:) Posiedzieliśmy za to na trawie przed muzeum (niestety, tylko dosłownie;P) co ucieszyło Zosię spragnioną biegania i szaleństw. 









Nie wiem, może to kwestia wyboru nieodpowiedniego dnia w tygodniu, małej ilości czasu na zwiedzenie śródmieścia i rozczarowanie z powodu muzeum, ale Amsterdam wywarł na mnie negatywne wrażenie. Może to znak, że trzeba będzie zrobić drugie podejście do tego miasta i dać mu jeszcze jedną szansę;)




3 komentarze:

  1. Ja mam ostatnio wrażenie, że nie ważne gdzie pojedziemy jak jest plac zabaw to wycieczka jest udana jak nie ma to była nuuuddda :D No coż, inaczej zwiedza się z dziećmi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, najlepsze wyjścia to te na huśtawki i do zwierzątek. A do wyszukiwania placów zabaw to Zosia ma jakiś radar;)

      Usuń
  2. Dać mu drugą szansę :) Tylko nie w niedzielę :P
    Super :)

    OdpowiedzUsuń