Minął pierwszy miesiąc naszego pobytu w Holandii, właściwie nawet nie wiemy kiedy i jak to się stało. Z Zosią, generalnie, czas szybciej mija, a i ponudzić też się nie ma kiedy.
Dziś krótkie podsumowanie wrażeń i odczuć...
Jest nam łatwiej niż podczas pierwszego wyjazdu do Belgii, szybciej się zaaklimatyzowaliśmy i pogodziliśmy z tym, że to nie Polska, nie Kraków. To, że otaczają nas ludzie których języka nie rozumiemy już nie jest żadną nowością, właściwie nie zwróciliśmy na to uwagi. Ja się nie boję wyjść sama z domu ani odzywać do ludzi, jak to było w Belgii;) Być może dlatego, że teraz mam małą towarzyszkę. Michał w pracy ma tylko trudniej, bo tutaj grupa jest mocno zsocjalizowana i trzeba dużo czasu spędzać na lunchach, seminariach i spotkaniach, no i narzeka, że przez to w pracy ma mało czasu na pracę;) Na ulicach obcy ludzie się uśmiechają i mówią nam "daach" (dag-cześć), więc jest miło. Właściwie to jest tutaj nawet fajnie. Oczywiście nie jest tak, że nie miałabym na co ponarzekać, ale może o tym innym razem:)
Zdjęcia to gratka dla dziadków i prababci, dużo Zosi z ostatniego miesiąca plus zdjęcia, które nie dostały się na poprzednie wpisy:
Zosia wyrzuca szklane butelki |
Dwa ostatnie zdjęcia przedstawiają tajemnicze dla nas płytki chodnikowe. Wmurowane są w różnych miejscach miasta, na każdej jest napis "ziemia" w kilku językach. Ich tajemnicę postaramy się rozwikłać.
dobrze się czyta takie pozytywne wieści :)
OdpowiedzUsuń