No i się zaczęło. Nasze nowe życie na obczyźnie.
Pierwszy tydzień minął nam na załatwianiu spraw urzędowych (zameldowanie, ubezpieczenie itp). Teraz przyszedł czas na ciekawsze zajęcia:)
Holenderska pogoda nie rozpieszcza, pomimo dosyć wysokiej, jak na zimę, temperatury 14-stu stopni, przy silnym wietrze i deszczu nie bardzo chce się wychodzić z domu. W takiej scenerii uliczki z kanałami, zapewne bardzo romantyczne wiosną i latem, wyglądają szaro i niezachęcająco. Ale cóż zrobisz, trzeba poznawać nowe terytorium. Dziś obraliśmy kierunek na rynek.
Okalające go uliczki pełne są sklepów, co dziwne takich których nie wiedziałabym gdzie szukać nawet w Krakowie: sklep z ceratami czy z maszynami do szycia, kordonkami i koronkami. Oczywiście znaleźć można także sklepy z porcelaną z Delft, z serami, czy popularne coffeeshopy.
Zosi najbardziej podobał się targ, gdzie było stoisko z pysznymi, ciepłymi waflami.
To jak na razie tylko namiastka tego co kryje przed nami Delft, stopniowo będziemy odkrywać jego tajemnice i dzielić się z Wami naszymi spostrzeżeniami;)
Będziemy zaglądać :) żeby być na bieżąco co u Was :)
OdpowiedzUsuńu nas blog też powstaje lecz tym razem o trochę innej formule :)
www.figlujemy.blogspot.com
pozdrawiam
:) Czekam na więcej i mam nadzieję, że z każdym dniem będzie się Wam coraz bardziej podobało :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńP.S. Piękna ta ceramika :D