piątek, 20 listopada 2015

Piernikowo - anyżowa Holandia

W Polsce bywa tak, że tuż po Wszystkich Świętych w sklepach pojawiają się bożonarodzeniowe ozdoby, słodycze i choinki. Zaczynają rozbrzmiewać świąteczne piosenki i chyba nie ma galerii handlowej w której nie byłoby słychać kultowego już "Last Christmas". W rezultacie, zanim przyjdą Święta można mieć tego wszystkiego "po uszy". Ale Holandia bije Polskę na głowę pod względem terminu sprzedaży świątecznych łakoci i ozdób. W okolicznych sklepach i marketach świąteczne słodycze pojawiły się już w połowie września. Można było robić zapasy od razu po wakacjach, kupując wielkie paczki tradycyjnych kruidnoten, pepernoten, czekoladowych mikołajów, zdobionych czekoladowych liter i speculosów w świątecznych kształtach. Opiszę Wam teraz pokrótce jakie słodycze są mikołajkowymi i świątecznymi specjałami Holendrów:)




























Najbardziej popularne są kruidnoten - małe, okrągłe, twarde, korzenne ciasteczka. Wyglądają trochę jak groszek ptysiowy. A smakują mocno korzennie, cynamonem, goździkami, gałką muszkatołową, imbirem, kardamonem i białym pieprzem. Właściwie jak malutkie, twarde pierniczki.




























Dostępne są teraz niemal w każdym sklepie, w promocjach, w paczkach o różnych gabarytach. Występują w wersji "suchej" bądź w polewie, z czekolady mlecznej, białej, gorzkiej, która może mieć różne smaki, ja spotkałam do tej pory smaki cappucino i kawy.

Bardzo często widziane w sklepach są również dwa rodzaje ciasteczek anyżowych.
Pierwsze z nich: pepernoten, są miękkie, lekko ciągnące się i mają kształt nieforemnej kostki, zawierają przyprawy korzenne i oczywiście dodatek anyżu.
Drugie, zwane taaitaai (z holenderskiego taai - twardy) są bardzo podobne do pepernoten, spotykane w różnych kształtach, najczęściej Mikołaja. Nasze były okrągłe, ze wzorem na kształt buziek.





























W smaku są trochę piernikowe, posmak anyżu jest w nich słabo wyczuwalny, na pewno nie dominujący. W konsystencji są jak twardy, po rozgryzieniu kluchowaty, pierniczek.

Kolejnym popularnym wyrobem cukierniczym są czekoladowe literki - chocoladeletters. Wykonane są z mlecznej, białej bądź gorzkiej czekolady, samej lub z orzechami, często kupowane w ramach mikołajkowego upominku. Oczywiście najlepiej jest podarować literkę zgodną z pierwszą literą imienia obdarowanej osoby;)




























Obok literek czekoladowych znaleźć można także wersję z ciasta, najczęściej jest to litera S (Sinterklaas - Św. Mikołaj) w środku której znajduje się nadzienie marcepanowe.

Na sklepowych półkach nie brakuje również speculosów, kruchych korzennych herbatników, które są bardzo popularne i w Belgii i Holandii. Teraz kupujemy wersje świąteczne, w przeróżnych świątecznych kształtach, małe i duże. Nasze mają kształt świątecznego wiatraka;)





Istnieje też wariacja spekulosowa, coś na kształt ciasta o smaku spekulosów przełożonego masą z marcepanu, posypanego płatkami migdałowymi.

Oprócz tych wszystkich typowo holenderskich specjałów nie brakuje również znanych nam czekoladowych figurek Mikołajów, lizakowych lasek Mikołaja, czekoladek w kształcie monet i marcepanowych batoników.




























Wszystkie wyżej wymienione przysmaki kojarzą się w Holandii głównie ze świętem Sinterklaas obchodzonym 5 grudnia, czyli dzień przed naszymi Mikołajkami. Holenderski Mikołaj chodzi wówczas ze swoim pomocnikiem - Zwarte Pietem (Czarnym Piotrkiem), który rozdaje dzieciom słodycze. (O Mikołaju i jego kompanie będzie osobny wpis.) Podobno Sinterklaas jest tutaj bardziej oczekiwane i celebrowane niż samo Boże Narodzenie, ale czy naprawdę tak jest dowiecie się z grudniowych wpisów;)

czwartek, 19 listopada 2015

Roboty drogowe lubią się powtarzać

Mamy szczęście do robót drogowych... Pamiętacie jak mieszkaliśmy na Vaderlandstraat w Belgii i skarżyłam się na hałas robót drogowych? Wymieniali wówczas nawierzchnię na całej ulicy. Młoty pneumatyczne, ubijarki do ziemi, koparki i spychacze towarzyszyły nam przez większą część dnia, przez kilkanaście tygodni.


Vaderlandstraat, marzec 2011.


Teraz, kiedy mieszkamy sobie na Vrouwjuttenland w Holandii także towarzyszą nam roboty drogowe. Panowie robotnicy wymieniają rury od gazu i wody zaraz za ścianą naszego mieszkania.


Vrouwjuttenland, listopad 2015.


"Ależ mnie męczą te spacery z mamą."


Ciekawe, czy jeśli w przyszłości znowu będziemy mieszkali w jakimś innym miejscu na świecie to też będą remontować naszą ulicę...? ;)

wtorek, 17 listopada 2015

Urok renesansowego ratusza

Ze wszystkich ważnych budowli znajdujących się w centrum Delft brakuje nam na blogu już chyba tylko miejskiego ratusza. Piękny budynek o którym mowa znajduje się na rynku, na wprost Nowego Kościoła. Zachwyca turystów swoimi bogatymi renesansowymi zdobieniami, charakterystycznymi czerwonymi okiennicami i witrażami.






























W miejscu obecnego ratusza już w 1200 roku stanęła jego pierwsza wersja. Siedziba władz miasta przetrwała wielki pożar z 1536 roku, niestety spłonęła w 1618.


Pożar ratusza z 1618 roku. Źródło: https://nl.wikipedia.org/wiki/Stadhuis_van_Delft

Jedenaście lat później architekt Hendrick de Keyser zaprojektował nowy budynek w postaci bliskiej tej, jaką możemy podziwiać dzisiaj. Ratusz na przestrzeni stuleci wielokrotnie był przebudowany, w XX wieku został odrestaurowany i przywrócono mu renesansowy wygląd jaki nadał mu Keyser. Najstarszą częścią ratusza jest wieża z zegarem, która przetrwała od 1300 roku.




























Zbudowana została z wapienia z Walonii, zwanego gobertanger, który stosowano w Holandii do konstrukcji ważnych części budowli aż do 1600 roku. W tej najstarszej części ratusza znajduje się zabytkowa sala tortur, którą można zwiedzać w sezonie turystycznym. Obecnie ratusz jest miejscem, gdzie odbywają się śluby cywilne.
































Źródła: https://nl.wikipedia.org/wiki/Stadhuis_van_Delft
https://en.wikipedia.org/wiki/City_Hall_(Delft)
http://www.delft.nl/Inwoners/Wonen_en_leven/Trouwen_in_Delft/Trouwlocaties/Trouwen_in_het_stadhuis/Trouwceremonie_stadhuis

sobota, 31 października 2015

Last month

Październik pożegnał nas pięknymi i słonecznymi dniami. Jednak przez większą część miesiąca było pochmurno, szaro i "mżawkowo". Taka pogoda zmusiła mnie i Zosię do poszukiwania kolorów, coby sobie pokolorować szarość za oknem.




Nasza kolorowa zupa. Jeszcze bez wody;)


Mój najlepszy lek na jesienną chandrę :)






















Nasze małe awokado:)


W dni w które nie warto było wychodzić z domu zajmowałyśmy się pracami ręcznymi. Lepieniem z plasteliny, masy solnej, budowaniem domu dla Łały. A ja uszyłam nawet firanki;)



























Nasze jesienno-haloweenowe ozdoby.

Scena jak z horroru...

Zosi grzybki:)






















Buda dla Łały.





sobota, 24 października 2015

Gdy (piź...) wieje jak w kieleckim

O tym jak dokuczliwy potrafi być wiatr w Delft może świadczyć fakt, iż właśnie tutaj powstały aerodynamiczne parasole. Przy takiej pogodzie jak tutaj zwykłe parasole często zawodzą, wykręcają się na drugą stronę, łamią się i gną. Zaradzili temu trzej studenci TU Delft: Gerwin Hoogendoorn, Philip Hess i Gerard Kool. Zaprojektowali oni asymetryczny parasol, który oprócz tego, że przeciwstawia się wiatrowi (wiejącemu nawet do 100 km/h), ułatwia widoczność, a specjalna konstrukcja żeber sprawia, że są wytrzymałe i nie łamią się. Asymetryczność polega na tym, że przód parasola jest "krótszy" niż tył, dzięki czemu parasol ustawia się zawsze z wiatrem. Ponadto, krótszy przód przyjmuje mniej wiartu niż w tradycyjnych parasolach.1) 


źródło: http://www.tudelft.nl/en/current/dossiers/archive/senz-umbrella/


Zainteresowanych tematem tej niesamowitej ambrelli zapraszam do obejrzenia filmiku na którym testowana jest jej wytrzymałość: tutaj
Parasole Senz dostępne są w kilku wersjach:
  • Senz Smart S: mała mieszcząca się po złożeniu w torebce, siła wiatru do 60 km/h;
  • Smart: nie składa się do wersji torebkowej, siła wiatru do 80 km/h; 
  • Automatic: wersja torebkowa, otwiera się i zamyka automatycznie, wiatr do 80 km/h, ochrona przeciwsłoneczna;
  • Original: nie składa sie do wersji torebkowej, wiatr do 100 km/h, ochrona przeciwsłoneczna;
  • XL: nie składa się do wersji torebkowej, wiatr do 100 km/h, ochrona przeciwsłoneczna, dobra dla dwóch osób.2)
Można je kupić także w Polsce: tutaj.

żródło: https://www.senz.com/en/store/senz-smart-s/?attribute_pa_colour=sunset-red
  

Dzisiejszy wpis jest mocno zainspirowany towarzyszącą nam ostatnio pogodą. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że piękna, słoneczna jesień chyba już na dobre została zatąpiona przez pluchę, zimno i szarości... A z tego co słyszałam, tutejsza jesień i zima wymagają ciągłego noszenia ze sobą parasola. Myślę, że kalosze i peleryna okażą się również niezbędnym elementem jesiennego stroju.




Dla Zosi żadna pogoda nie jest zła:)



1) http://www.tudelft.nl/en/current/dossiers/archive/senz-umbrella/
2) https://www.senz.com/en/discover/compare-models/

wtorek, 6 października 2015

Salmiakki - do diabła z takimi "łakociami"

Salmiakki to nic innego jak lukrecja, tyle że w wersji słonej. Nazwa wywodzi się od zwyczajowej nazwy chlorku amonu (salmiak), który dodawany jest do lukrecji. Nadaje to cukierkom słono - gorzkiego smaku. Salmiakki są bardzo popularne w krajach skandynawskich, nadbałtyckich i w Holandii.1) Oprócz cukierków (w wersjach: twardej, miękkiej, ciągutkowej) można spotkać również czekolady z nadzieniem ze słoną lukrecją, lody o tymże smaku, lizaki i syropy.




Teraz trochę chemii: chlorek amonu (NH4Cl) otrzymuje się poprzez reakcję kwasu solnego z amoniakiem, w naturze występuje jako minerał - salmiak rodzimy. Stosowany jest jako elektrolit w ogniwach galwanicznych, w lecznictwie jako środek wykrztuśny, dodatek do paszy dla bydła, w kosmetyce jako składnik szamponów, no i oczywiście jako składnik pysznych salmiaków.2) W postaci minerału występuje najczęściej w wulkanach i kopalniach. Jego nazwa pochodzi od łac. Salamoniarum- sól Amona.3) Amon w okultyźmie jest jednym z najpotężniejszych demonów, stąd tytuł wpisu.





My próbujemy salmiaków w wersji żelkowej. Jest to wersja, mam wrażenie, delikatniejsza, niż takie zupełnie czarne cukierasy. W paczce są dwa rodzaje cukierków. Okrągłe są mięciutkie, trochę jak pianki Jojo, posypane cukrem, dopiero po ugryzieniu czuć mocny zapach lukrecji. W smaku jednak są tylko lekko lukrecjowe, dominuje smak słono-słodko, i może lekko gorzki. Te drugie, podłużne są według mnie smaczniejsze. Są twardsze, z zewnątrz jest słona lukrecja, a w środku nadzienie o smaku kokosowym. Samo nadzienie też ma lekko słony smak i przypomina mi trochę sodę oczyszczoną. Podsumowując, salmiaki nie są całkiem niedobre, ale jednocześnie nie jest to przekąska którą bym kupiła drugi raz i się zajadała. Warte są jednak spróbowania jako coś nowego i innego.
Natomiast nasz największy smakosz słodyczy, spróbował, zjadł jednego i więcej nie chciał, czyli: szału nie było;)


"Uuu, mamo, liczyłam na pyszne żelki, a Ty mi tu dajesz coś takiego..."

















1) https://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82ona_lukrecja
2) https://pl.wikipedia.org/wiki/Chlorek_amonu
3) https://pl.wikipedia.org/wiki/Salmiak_rodzimy

sobota, 3 października 2015

Town gate

Jednym z najładniejszych miejsc w Delft jest brama miejska w pobliżu której znajduje się mały skwerek z ławkami. Roztacza się stamtąd widok na rzekę Schie i most Oostpoortbrug. Miło posiedzieć tam w ciepłe, słoneczne dni obserwując przepływające łodzie, łódki i kontenerowce. A ruch na rzece jest całkiem spory, ponieważ jest to wodna trasa w kierunku Rotterdamu.
Brama ta jest jedyną zachowaną bramą miasta Delft. Zbudowana została w 1400 roku, a w 1514 została nadbudowana wieżami. Połączona jest z małym domkiem i mostkiem umożliwiającym przejście nad kanałem. Całość została odrestaurowana w 1962 roku. Dzisiaj dom połączony z bramą pełni funkcję prywatnego mieszkania i galerii sztuki.











Poza tym, piękną jesień mamy w Holandii, słońce przygrzewa jeszcze całkiem mocno, a drzewa powoli tracą liście zaścielając chodniki kolorowym dywanem. Oby taka aura dopisała aż do wiosny;)