Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smaki Holandii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smaki Holandii. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 marca 2016

Indonesian layer cake

W miniony weekend mieliśmy okazję spróbować u znajomych indonezyjskiego ciasta Kek Lapis (znanego również pod nazwami Spekkoek i Indonesian Layer Cake).




























Ciasto należy do "ciast warstwowych", tak samo jak znany nam sękacz. Z tą różnicą, że pieczone jest nie na obracającym się nad ogniem wałku, a na blasze w piekarniku (tradycyjnie, w piecu opalanym węglem drzewnym). Kolejne, cienkie warstwy ciasta wylewa się na poprzednią, już upieczoną. Im więcej warstw, tym lepiej.




























Receptura ciasta pochodzi z czasów Holenderskich Indii Wschodnich i jest połączeniem europejskiego ciasta wielowarstwowego z indonezyjskimi smakami. Składnikami ciasta są głównie masło, mąka, cukier i przyprawy: cynamon, goździki, kardamon, gałka muszkatołowa i anyż. W Indonezji spotyka się odmiany z dodatkiem: orzechów nerkowca, suszonych śliwek, rodzynek czy czekolady.1) W smaku przypomina sękacz, jest jednak mocno aromatyczny, z lekko wyczuwalną nutą anyżu (nie wiem dlaczego akurat tą przyprawę Holendrzy sobie tak upodobali :P ).

Last weekend we had a chance to try Indonesian Layer Cake (Spekkoek). This is a multi layer cake, baked on the cake pan by pouring thin layers of dough. Recipe of this cake came from colonial times the Dutch East Indies. It is a combination of European layer cake and Indonesian spices: cinnamon, clove, cardamon, nutmeg and anise. The main ingredients are: butter, flour and sugar, in Indonesia you can find this cake also with cashew nuts, dried plums, raisins or chocolate.  

Wypiek jest łatwo dostępny w Holandii, bywa podawany jako deser na rijsttafel, dlatego dołączam go do mojej kolekcji holenderskich smaków. (Chociaż, z tą dostępnością bywa różnie, w naszym lokalnym markecie ciasto znajduje się w lodówce tuż obok grzybów i sałat, w zupełnie niespodziewanym miejscu, gdyż kawałek dalej znajduje się lodówka przeznaczona właśnie na ciasta.)




























This cake is easy to buy in Netherlands (buy not for everyone;) - in our local grocery shop for unknown reason it can be found in a fridge between champignos and salads, it's not easy to find it for the first time!), sometimes it is served at rijsttafel, and of this reason I add it to my collection of Dutch flavours.

Co to jest rijsttafel? Myślę, że można to przyrównać do hiszpańskich tapas. Rijsttafel są to małe przekąski (najczęściej pochodzące z kuchni indonezyjskiej, mięsne i warzywne) podawane z kilkoma rodzajami ryżu.



Przykład podania rijsttafel. Źródło: http://www.culy.nl/inspiratie/de-lekkerste-rijsttafel-van-amsterdam/

























Rijsttafel wywodzi się z czasów kolonialnych, kiedy to Holendrzy zaadoptowali do własnej kuchni indonezyjskie potrawy i przyprawy. Bankiety, przyjęcia czy spotkania rodzinne uświetniała duża ilość serwowanych dań (czasem ponad 40) w celu urozmaicenia posiłku, jak i zaimponowania gościom bogactwami pochodzącymi z holenderskich kolonii. Tradycja "ryżowego stołu" kultywowana była przez rodziny kolonistów. W dzisiejszych czasach w Indonezji zanikła ona prawie całkowicie, co związane jest z odzyskaniem przez ten kraj niepodległości w 1949 roku, natomiast w Holandii nadal często spotyka się indonezyjskie restauracje serwujące taki rodzaj posiłków.2)

What is the rijsttafel? In my opinion it is a similar dish to Spanish tapas. Rijsttafel consist of many small appetizers (which often are from Indonesian cuisine, vegetable and meat) served with rice. The tradition of this dish originates from the colonial time, when Dutch adopted Indonesian meals and spices to their cuisine. Banquets, parties or family events were celebrated by serving many (sometimes more than 40) dishes to diversify the meal and also to impress visitors with richness of the Dutch colony. Tradition of "rice table" was upheld by the families of colonists in Indonesia. Nowadays this tradition is not popular in Indonesia anymore which is a result of regaining independence of this country in 1949. Nevertheless, in Netherlands there are many Indonesian restaurant still serving this dish.


1) https://en.wikipedia.org/wiki/Spekkoek
2) https://en.wikipedia.org/wiki/Rijsttafel

piątek, 12 lutego 2016

Truffles - Because the way to a man's heart is through his stomach ;)

Tym razem zapraszamy na trufle*. Jak wiadomo, nie jest to typowo holenderski specjał, trufle najprawdopodobniej wymyślił jeden z francuskich chocolatiers, ale są one tutaj bardzo popularne i można je kupić w każdej cukierni. To pierwszy powód podania Wam przepisu na trufle. Drugim, jest powiązanie z Belgią (w której mieszkaliśmy przez rok), która jak wiadomo słynie z produkcji pysznych czekoladek i trufli. Wreszcie trzeci powód - trufle są pyszne. No i najważniejsze: wyśmienicie nadają się na prezent walentynkowy dla ukochanej osoby: handmade with love:)

Today, me and Zosia made truffles. Delicious, melting in the mouth and creamy. The perfect Valentine's gift for person who you love. Handmade with love...





























Potrzebne składniki:

250 g czekolady gorzkiej 70%
250 g śmietany kremówki
40 g masła
kakao do obtaczania
ulubione orzechy, bakalie
kandyzowane owoce
wiórki kokosowe

What we need:

250 grams of dark chocolate 
250 grams of  30% fat cream
40 grams of butter
cacao powder
your favourites nuts, delicacies
candied fruits
coconut shrims








































Przygotowanie:

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Na małym ogniu rozpuszczamy masło i dolewamy do niego śmietankę, dokładnie mieszamy i podgrzewamy. Uważajcie, żeby Wam się nie zagotowało!
Ciepłą śmietankę z masłem wlewamy powoli do rozpuszczonej czekolady ciągle mieszając. Powstały w ten sposób ganasz dzielimy na tyle części ile będzie smaków naszych trufli. My robiłyśmy trzy smaki, więc w osobnych miseczkach pomieszałyśmy czekoladę z posiekanymi orzechami włoskimi, z żurawiną i w trzeciej miseczce z kandyzowanym mango. Tak przygotowaną masę na trufle wkładamy do zamrażarki na ok. pół godziny. Po tym czasie wyciągamy, kroimy w kostkę, a następnie szybko formujemy w dłoniach małe kuleczki. Gotowe trufle obtaczamy w kakao, wiórkach kokosowych oraz ozdabiamy według uznania.
Ostatnim etapem jest zrobienie (bądź wykorzystanie kupionego) pudełeczka
 i ułożenie w nim naszych słodkości.


Powodzenia :)


Preparing:

Dark chocolate dissolve in water bath. Cream with butter dissolve in an another pot but don't boil them. Add hot cream with butter to hot chocolate and quickly mix. Form a few bowls from the resulting mass (their quantity depends of amounts of truffles flavors). In the first bowl mix the chocolate with chopped walnut, the second with cranberries and in the last one with candied mango. Put the bowls for a half an hour into freezer. After this time take out chocolate from the freezer and form small balls out of it. Coat the truflle balls in cacao powder and coconut shrims. 
Finally, put your beautiful balls into handmade box and give to your beloved;)

Good luck!


































* przepis zaczerpnięty z http://masterchef.tvn.pl/damian-kordas-trufle-czekoladowe,184359,n.html

środa, 2 grudnia 2015

Świąteczne speculosowo - mandarynkowe muffiny

Zainspirowana przepisem, który przeczytałam w świątecznej gazetce marketu Jumbo, postanowiłam zrobić speculosowe muffinki. Idealne na święta, pachnące korzennymi przyprawami i cytrusami:) Speculosy można zastąpić, tak myślę, kawałkami pierniczka bądź po prostu dodając do ciasta korzennych przypraw (mieszanki do piernika).


Składniki:

- 1 szklanka mąki
- 0,5 szklanki cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- od 0,5 do 0,7 szklanki jogurtu naturalnego
(w zależności od tego ile mamy soku z mandarynek)
- 1/4 szklanki oleju
- 1 małe jajko
- ok. 2,3 speculosy
- sok wyciśnięty z 2 mandarynek
- 1 cała mandarynka



Wykonanie:

Mąkę przesiewamy, dodajemy do niej cukier i proszek do pieczenia. W drugiej misce mieszamy jogurt, jajko, olej i sok z mandarynek. Pozostałą mandarynkę sparzamy wrzątkiem i ścieramy z niej około pół łyżeczki skórki. Następnie składniki mokre wraz ze startą skórką dodajemy do suchych i mieszamy aż do uzyskania jednolitej masy. Kilka speculosowych herbatników kruszymy i dodajemy do naszej masy. Masę przekładamy do foremek lub papilotek, w środek każdej babeczki wkładamy cząstkę mandarynki. Pieczemy ok. 20-25 minut w temperaturze 180 stopni. Muffinki można udekorować lukrem bądź roztopioną czekoladą.





Smacznego:)

piątek, 20 listopada 2015

Piernikowo - anyżowa Holandia

W Polsce bywa tak, że tuż po Wszystkich Świętych w sklepach pojawiają się bożonarodzeniowe ozdoby, słodycze i choinki. Zaczynają rozbrzmiewać świąteczne piosenki i chyba nie ma galerii handlowej w której nie byłoby słychać kultowego już "Last Christmas". W rezultacie, zanim przyjdą Święta można mieć tego wszystkiego "po uszy". Ale Holandia bije Polskę na głowę pod względem terminu sprzedaży świątecznych łakoci i ozdób. W okolicznych sklepach i marketach świąteczne słodycze pojawiły się już w połowie września. Można było robić zapasy od razu po wakacjach, kupując wielkie paczki tradycyjnych kruidnoten, pepernoten, czekoladowych mikołajów, zdobionych czekoladowych liter i speculosów w świątecznych kształtach. Opiszę Wam teraz pokrótce jakie słodycze są mikołajkowymi i świątecznymi specjałami Holendrów:)




























Najbardziej popularne są kruidnoten - małe, okrągłe, twarde, korzenne ciasteczka. Wyglądają trochę jak groszek ptysiowy. A smakują mocno korzennie, cynamonem, goździkami, gałką muszkatołową, imbirem, kardamonem i białym pieprzem. Właściwie jak malutkie, twarde pierniczki.




























Dostępne są teraz niemal w każdym sklepie, w promocjach, w paczkach o różnych gabarytach. Występują w wersji "suchej" bądź w polewie, z czekolady mlecznej, białej, gorzkiej, która może mieć różne smaki, ja spotkałam do tej pory smaki cappucino i kawy.

Bardzo często widziane w sklepach są również dwa rodzaje ciasteczek anyżowych.
Pierwsze z nich: pepernoten, są miękkie, lekko ciągnące się i mają kształt nieforemnej kostki, zawierają przyprawy korzenne i oczywiście dodatek anyżu.
Drugie, zwane taaitaai (z holenderskiego taai - twardy) są bardzo podobne do pepernoten, spotykane w różnych kształtach, najczęściej Mikołaja. Nasze były okrągłe, ze wzorem na kształt buziek.





























W smaku są trochę piernikowe, posmak anyżu jest w nich słabo wyczuwalny, na pewno nie dominujący. W konsystencji są jak twardy, po rozgryzieniu kluchowaty, pierniczek.

Kolejnym popularnym wyrobem cukierniczym są czekoladowe literki - chocoladeletters. Wykonane są z mlecznej, białej bądź gorzkiej czekolady, samej lub z orzechami, często kupowane w ramach mikołajkowego upominku. Oczywiście najlepiej jest podarować literkę zgodną z pierwszą literą imienia obdarowanej osoby;)




























Obok literek czekoladowych znaleźć można także wersję z ciasta, najczęściej jest to litera S (Sinterklaas - Św. Mikołaj) w środku której znajduje się nadzienie marcepanowe.

Na sklepowych półkach nie brakuje również speculosów, kruchych korzennych herbatników, które są bardzo popularne i w Belgii i Holandii. Teraz kupujemy wersje świąteczne, w przeróżnych świątecznych kształtach, małe i duże. Nasze mają kształt świątecznego wiatraka;)





Istnieje też wariacja spekulosowa, coś na kształt ciasta o smaku spekulosów przełożonego masą z marcepanu, posypanego płatkami migdałowymi.

Oprócz tych wszystkich typowo holenderskich specjałów nie brakuje również znanych nam czekoladowych figurek Mikołajów, lizakowych lasek Mikołaja, czekoladek w kształcie monet i marcepanowych batoników.




























Wszystkie wyżej wymienione przysmaki kojarzą się w Holandii głównie ze świętem Sinterklaas obchodzonym 5 grudnia, czyli dzień przed naszymi Mikołajkami. Holenderski Mikołaj chodzi wówczas ze swoim pomocnikiem - Zwarte Pietem (Czarnym Piotrkiem), który rozdaje dzieciom słodycze. (O Mikołaju i jego kompanie będzie osobny wpis.) Podobno Sinterklaas jest tutaj bardziej oczekiwane i celebrowane niż samo Boże Narodzenie, ale czy naprawdę tak jest dowiecie się z grudniowych wpisów;)

wtorek, 6 października 2015

Salmiakki - do diabła z takimi "łakociami"

Salmiakki to nic innego jak lukrecja, tyle że w wersji słonej. Nazwa wywodzi się od zwyczajowej nazwy chlorku amonu (salmiak), który dodawany jest do lukrecji. Nadaje to cukierkom słono - gorzkiego smaku. Salmiakki są bardzo popularne w krajach skandynawskich, nadbałtyckich i w Holandii.1) Oprócz cukierków (w wersjach: twardej, miękkiej, ciągutkowej) można spotkać również czekolady z nadzieniem ze słoną lukrecją, lody o tymże smaku, lizaki i syropy.




Teraz trochę chemii: chlorek amonu (NH4Cl) otrzymuje się poprzez reakcję kwasu solnego z amoniakiem, w naturze występuje jako minerał - salmiak rodzimy. Stosowany jest jako elektrolit w ogniwach galwanicznych, w lecznictwie jako środek wykrztuśny, dodatek do paszy dla bydła, w kosmetyce jako składnik szamponów, no i oczywiście jako składnik pysznych salmiaków.2) W postaci minerału występuje najczęściej w wulkanach i kopalniach. Jego nazwa pochodzi od łac. Salamoniarum- sól Amona.3) Amon w okultyźmie jest jednym z najpotężniejszych demonów, stąd tytuł wpisu.





My próbujemy salmiaków w wersji żelkowej. Jest to wersja, mam wrażenie, delikatniejsza, niż takie zupełnie czarne cukierasy. W paczce są dwa rodzaje cukierków. Okrągłe są mięciutkie, trochę jak pianki Jojo, posypane cukrem, dopiero po ugryzieniu czuć mocny zapach lukrecji. W smaku jednak są tylko lekko lukrecjowe, dominuje smak słono-słodko, i może lekko gorzki. Te drugie, podłużne są według mnie smaczniejsze. Są twardsze, z zewnątrz jest słona lukrecja, a w środku nadzienie o smaku kokosowym. Samo nadzienie też ma lekko słony smak i przypomina mi trochę sodę oczyszczoną. Podsumowując, salmiaki nie są całkiem niedobre, ale jednocześnie nie jest to przekąska którą bym kupiła drugi raz i się zajadała. Warte są jednak spróbowania jako coś nowego i innego.
Natomiast nasz największy smakosz słodyczy, spróbował, zjadł jednego i więcej nie chciał, czyli: szału nie było;)


"Uuu, mamo, liczyłam na pyszne żelki, a Ty mi tu dajesz coś takiego..."

















1) https://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82ona_lukrecja
2) https://pl.wikipedia.org/wiki/Chlorek_amonu
3) https://pl.wikipedia.org/wiki/Salmiak_rodzimy

sobota, 4 lipca 2015

Najlepsze lody w mieście

Upały dotarły i tutaj, a wraz z nimi nieodparta ochota na zimne, pyszne lody.






Na Voorstraat, z tyłu Starego Kościoła znajduje się cukiernia Gelaterie De Lelie. Sprzedają w niej, oprócz czekolad i czekoladek, najlepsze lody w mieście. To nie tylko moja skromna opinia, ale całej masy ludzi, którzy wieczorami czekają w kolejce długiej na kilkanaście metrów.






Nie spróbowaliśmy jeszcze wszystkich smaków, ale te które już jedliśmy były znakomite.




Orzech laskowy, pistacja, orzech włoski, smakują jak prawdziwe zmielone orzechy, a do tego co jakiś czas trafiają się orzechy w całości. Lody o smaku ciemnej czekolady są tak czekoladowe, że nawet mój tata by nimi nie pogardził;) A sorbety są delikatne i aksamitne w konsystencji, bez wielkich gród zamrożonej wody. Takie lody to dobre zakończenie wieczornego spaceru:)




I nie, to nie reklama, niestety nikt mi nie płaci za reklamowanie swoich produktów:)





sobota, 30 maja 2015

Appeltaart

Tym razem zapraszamy do upieczenia razem z nami jednego z najpopularniejszych holenderskich ciast - tarty jabłkowej. W tej wersji szarlotki chodzi o to, aby ciasta było mało, a główną rolę grały jabłka. Jabłka kroi się w kostkę, mają być lekko twarde po upieczeniu, aby czuć było ich strukturę i smak. Do jabłek dodaje się oczywiście rodzynki, Holendrzy lubią rodzynki;) 


Składniki na kruche ciasto:
(na foremkę o średnicy 18 cm)

- 200 g mąki
- 100 g twardego masła
- 1 ugotowane żółtko, starte na tarce
- 1 surowe żółtko
- odrobina wanilii
- szczypta soli


Wszystkie składniki kruchego ciasta szybko ze sobą łączymy, najlepiej na początku za pomocą noża, aby nie rozpuścić masła. Po zagnieceniu ładnej kulki ciasto zawijamy w folię spożywczą i wkładamy na pół godziny do lodówki.


 Ciasta nie słodzimy, ponieważ nadzienie naszej tarty ma być mocno słodkie. 


Składniki nadzienia:

- 2,3 słodkie, twarde jabłka
- garść rodzynek
- pół łyżeczki cynamonu
- ok. 3 łyżek cukru trzcinowego

Jabłka kroimy w drobną kostkę, łączymy z rodzynkami, dodajemy cukier i cynamon.

Po pół godzinie schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki, odkrajamy ok. 3/4. Reszte wkładamy spowrotem do lodówki. Ciasto wałkujemy na papierze do pieczenia (nie będzie nam przywierało do stolnicy) tak, aby było troche większe niż średnica naszej foremki. Wykładamy nim foremkę i tworzymy brzegi. 


Ja taki spód do tarty podpiekłam przed dodaniem owoców przez około 10 minut (180 stopni). Lekko podpieczony spód wyjmujemy z piekarnika, na wierzch kładziemy nasze jabłka z rodzynkami. Resztę ciasta pozostawioną w lodówce rozwałkowujemy i kroimy w paseczki, następnie układamy na tarcie w formie kratki. 


Na koniec ciasto lekko oprószamy cukrem trzcinowym i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 30-40 minut. Czas pieczenia należy kontrolować, nasz mini piekarniczek grzeje dosyć mocno, nie da się na nim ustawić konkretnej temperatury, ciasto było gotowe i rumiane już po 30 minutach.


Gotową tartę najlepiej podawać na ciepło z lodami. 
Nieskromnie powiem, że moja wyszła zajebista;)



Smacznego!


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Paasstol - holenderski chlebek świąteczny

Niestety, z powodu braku piekarnika nie miałam możliwości upiec żadnego świątecznego ciasta, pięknie ozdobionego mazurka czy baby wielkanocnej. Spróbowaliśmy więc tutejszego specjału - Paasstol. Jest to drożdzowy chlebek z bardzo dużą ilością rodzynek i nadzieniem z masy marcepanowej. Holendrzy pieką takie ciasto zarówno na Boże Narodzenie jak i na Wielkanoc, w Belgii również jedliśmy coś podobnego.


Chlebek kupiony w sklepie okazał się całkiem smaczny, ale myślę, że upieczony samodzielnie w domu musi być przepyszny. Znalazłam fajny przepis(1) i chętnie się nim z Wami podzielę (nie będziecie musieli tłumaczyć z obcego na nasze;)) A ja, jak tylko będę miała piekarnik to z pewnością sama przepis wypróbuję. I tak, wiem - podaję niewypróbowany przepis, ale brzmi całkiem rozsądnie, więc ciacho powinno wyjść dobre;)


Składniki na masę marcepanową:

- 3/4 szklanki obranych migdałów
- 1/2 szklanki cukru
- skórka z około 1/4 cytryny
- ubite białko z jajka

Masę marcepanową najlepiej przygotować kilka dni przed pieczeniem ciasta, aby nabrała smaku. Migdały należy zmielić razem z cukrem, dodać startą skórkę z cytryny i pianę z białka. Mieszać do uzyskania jednolitej masy, następnie przełożyć do szczelnie zamkniętego pojemnika i wsadzić na kilka dni do lodówki. Oczywiście można też kupić gotowy marcepan.



Składniki na ciasto:

- 375g mąki
- 10g drożdży instant
- 50g cukru pudru
- 1 łyżeczka soli
- 1 duże, roztrzepane jajko
- 3/4 szklanki mleka 3,5%
- 75g masła, miękkiego, pokrojonego w kostkę
- opcjonalnie szczypta kardamonu i cynamonu
- 300g rodzynek, mogą być ciemne i białe
- 75g posiekanych migdałów
- rum do namoczenia rodzynek

Dzień przed robieniem ciasta należy namoczyć rodzynki w rumie, osuszyć, wymieszać z migdałami i odstawić do lodówki.


Teraz kolej na zrobienie ciasta: mieszamy wszystkie suche składniki, w osobnej miseczce łączymy mleko z rozbełtanym jajkiem. Następnie mieszamy składniki suche z mokrymi i wyrabiamy, w czasie wyrabiania dodajemy po kawałku miękkiego masła, wszystko ugniatamy aż do uzyskania jednolitego, gładkiego ciasta. Przykrywamy i odstawiamy na 15 minut w ciepłe miejsce. 
Kolejnym krokiem jest połączenie ciasta z rodzynkami, ciasto należy dokładnie wyrobić, aby równomiernie rozmieszać bakalie. Tak przygotowane ciasto wkładamy do miski, delikatnie smarujemy olejem, aby nie wyschło i pozostawiamy pod przykryciem przez godzinę do wyrośnięcia.
W międzyczasie, do przygotowanej wcześniej masy marcepanowej dodajemy jedno rozbełtane jajko i dokładnie mieszamy.
Po upływie godziny wyrośnięte ciasto przekładamy na blachę, delikatnie wałkujemy aby uzyskać dosyć gruby placek. Z masy marcepanowej formujemy wałek, który umieszczamy na cieście, następnie ciasto składamy wzdłóż marcepanowego wałka i zaklejamy złożone brzegi. Tak powstałą roladę pozostawiamy na kolejną godzinę do wyrośnięcia. Na koniec smarujemy rozbełtanym jajkiem i posypujemy pokruszonymi migdałami.
Wyrośnięty chlebek wsadzamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, po ok. 20 minutach zmniejszamy temperaturę do 160 stopni i pieczemy kolejne 15-20 minut. Po ostygnięciu posypujemy ciasto grubą warstwą cukru pudru bądź polewamy lukrem i gotowe:)

Smacznego!






1) przepis zaczerpnięty ze strony http://www.inmyredkitchen.com/paasstol-dutch-easter-bread/

środa, 1 kwietnia 2015

Piwko w Delft

Jak już wspomniałam w jednym z wpisów, Delft było niegdyś sławne z piwowarstwa. Najstarszy browar powstał tutaj około 1210 roku, jego pozostałości odnaleziono na Cmentarzu Ducha Świętego. W roku 1500 w samym centrum Delft znajdowało się 200 browarów. Miasto było wówczas największym producentem piwa w północnej i południowej Holandii. W samym 1554 roku wyprodukowano około 500 tysięcy baryłek piwa, czyli ponad 77 milionów litrów.(1) Sytuacja ta zmieniła się po wielkim pożarze (spowodowanym wybuchem magazynu z prochem), po którym Delft przekształciło się w centrum produkcji ceramiki (patrz post Delftyckie kafle).


Czerwony kolor zaznacza teren na którym występowały browary w centrum Delft. (źródło: http://www.bierhistoriedelft.nl)


Ostatni browar delftycki zamknięty został w 1922 roku, po 89 latach w celu kontynuowania browarniczej tradycji w mieście założony został browar De Koperen Kat (obecnie jedyny browar w Delft). 


(źródło: http://www.koperenkat.nl/bieren/)


Nawiązaniem do browarniczej tradycji miasta są również piwa produkowane pod nazwą "Delft", powstają one w browarze Klein Duimpje w Hillegom.(2) Piwa te produkowane są dzięki inicjatywie organizacji Bierhistorie Delft, na podstawie starych receptur i mają oddawać "ducha" i smak starodawnych piw delftyckich.
Żeby jednak nie być posądzonym, że to tylko teoria i puste słowa, czas na degustację;)

Wybór padł na Delfts Kuitbier, piwo 5,5%-towe, warzone z pszenicy i owsa, nie napowietrzane dwutlenkiem węgla, tak aby jak najbardziej przypominało w smaku i recepturze starodawny trunek.


Po przelaniu do kufla na piwie nie tworzy się piana, kolor piwa - zardzewiała woda.


Walory smakowe oceniał największy degustator piwny, Michał: "piwo nie ma bąbelków, lekko musuje na języku, w zapachu wyczuwalne nuty owocowe, tak samo w smaku. Kwaśne i dalekie od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni pijąc np. zwykłego lagera, nie jest goryczkowe ani orzeźwiające. Zapewne, ciekawie odtwarza historyczny smak piwa z Delft, jednak gusta wyrobione na żywcu i okocimiu będą bardziej zaspokojone innymi holenderskimi piwami takimi jak Heineken, Grolsch czy Hertog Jan."
A dla mnie piwo to przypominało coś, co kiedyś zrobił mój Tata, drożdżowy napój w stylu podpiwka, tylko było gorsze, kwaśne, z tym dziwnym owocowym posmakiem, nieco podobnym do smaku Old Amsterdama. Podsumowując, jako totaly piwny ignorant wolę Heinekena z sokiem imbirowym;)




(1) źródło: http://www.koperenkat.nl/delft-historische-bierstad/
(2) źródło: http://dutchbeerpages.com, http://www.bierhistoriedelft.nl

niedziela, 8 marca 2015

Holenderskie naleśniczki

Malutkie, okrągłe i rumiane, takie mają być holenderskie naleśniczki - poffertjes. Podawane są z cukrem pudrem i masłem, konfiturą, polewami do lodów, posypkami. Super smakują z masłem orzechowym i miodem. Bardzo często można je spotkać w budkach z jedzeniem, smażone są wtedy na specjalnych patelniach z małymi, okrągłymi wgłębieniami. Najczęściej robione są z mąki gryczanej. W holenderskich supermarketach można kupić gotowe naleśniczki z dołączoną saszetką z cukrem pudrem, wystarczy je tylko odgrzać w mikrofali. Oczywiście można usmażyć takie placuszki samemu w domu. Dzisiaj przedstawimy Wam przepis na poffertjes, który właściwie nie różni się zbytnio od przepisu na nasze racuchy.

Potrzebne nam składniki:
- 2 szklanki mąki, pszennej bądź gryczanej;
- 1 szklanka mleka;
- 2 całe jajka;
- 1,5 łyżeczki drożdży instant;
- 2 łyżeczki cukru (jedna z nich może być cukrem wanilinowym, lepszą opcją jest jednak dodanie kawałeczka laski wanilii);
- szczypta soli;
- masło lub olej do smażenia.


Po przygotowaniu składników angażujemy małego pomocnika i zaczynamy pracę. Podgrzewamy lekko mleko i rozpuszczamy w nim drożdże. 


Jajka lekko rozmącamy, przelewamy do mleka i mieszamy. 


W osobnym naczyniu łączymy mąkę, cukier i sól. 



Kolejnym etapem jest połączenie składników suchych z mokrymi i dokładne wymieszkanie - tutaj najlepiej sprawdza się mały pomocnik. 


Ciasto pozostawiamy na 20-30 minut do wyrośnięcia, po tym czasie pieczemy małe placuszki na złoty kolor z obu stron. 


Bez specjalnej patelni placuszki nie wyszły nam idealnie okrąglutkie, ale były bardzo smaczne.

Na koniec dla wszystkich czytających nas kobiet, z okazji naszego święta, piękne tulipany:)